przed

,

czekała na ralpha, razem z jakimiś teczkami i kilkoma zeszytami, które na dziś były jej potrzebne, ale poza tym też z papierową torbą rogalików, jeszcze ciepłych, bo akurat cukiernia była tuż obok i w zasadzie kupiła je specjalnie z myślą o tym, że ralph tak je lubił, co jest urocze! trochę marzła, bo miała na sobie cienkie dżinsy, baleriny i jesienną kurtkę, a było za zimno jak na jesienne kurtki, więc miała nos i policzki zaczerwienione od zimna.

ralph podjechał po nią swoim szarym volvo, bo nie wiem jaki właściwie on miał do tej pory samochód. okej, jednak audi, bo fajniejsze. w każdym razie wyszedł i momentalnie znalazł się przed mariette, całując ją w linię szczęki, przy okazji obejmując w talii.
-cześć, masz czerwony nos, ale właściwie to całkiem fajnie wygląda.

- okej, ja wcale nie odzywam się na temat twojego nosa - przewróciła oczyma, bo miał przecież garba, który mariette akurat absolutnie nie przeszkadzał, a właściwie to przeciwnie, bo wręcz kręcił, ralph był z nim jeszcze bardziej męski i piękniejszy według niej. przyłożyła dłonie do jego policzków i wyciągnęła nieco szyję, całując go w dolną wargę. - mrr, ogoliłeś się - zauważyła, po czym pocałowała go ponownie, równie krótko co poprzednio. - co teraz robimy? może jedźmy do ciebie, co? - zaproponowała, czochrając mu czuprynę.

-ogoliłem. jednak po głębszym namyśle doszedłem do wniosku, że nie chcę być nazywany jaskiniowcem. a przynajmniej nie publicznie - uśmiechnął się seksownie, prowadząc ją do samochodu, którego drzwi otworzył i w ogóle pełna klasa itp itd - może być do mnie. mam dziś ochotę na chińszczyznę, co ty na to?

- możemy zamówić - skinęła głową i usiadła na siedzeniu pasażera, wcześniej odkładając teczkę razem z zeszytami na tylne siedzienie, po czym nawet zapięła pas i wcale nie trzaskała głośno drzwiami, napisałam brwiami xddd. - jeśli kręci cię jaskiniowiec, no to spoko, mogę cię tak nazywać. oh, oh, jaskiniowcu? - roześmiała się, prostując nogi, bo to pewnie było jakieś miłe combi i było dużo, dużo miejsca na przeróżne rzeczy. - kurczę, tak poza tym, to dzięki, że, no wiesz, zebrałeś się i po mnie przyjechałeś - przypomniała sobie.

nie, to zdecydowanie nie było combi, bo combi są chujowe. miał zajebistego sedana i się nim jarał jak każdy facet.
-nie ma sprawy. i tak byłem niedaleko - co było oczywiście wierutnym kłamstwem, bo oglądał telewizję w samych skarpetkach w swoim mieszkaniu na drugim końcu miasta. w dodatku nieogolony! kiedy do niego napisała pospiesznie się ogarnął, czyli pewnie gdzieś miał rankę od maszynki. zaciął się biedny, ale czego to się nie robi dla mariette, rajt?

i pewnie w końcu dojechali, więc zaczne.