- nic mi nie jest - mruknęła, mając nadzieję, że ralpowi na przykład nie przyjdzie do głowy ją calować z racji na to, że pewnie przeżyłaby katusze ze swoimi biednymi ustami, które póki co ją bolały i ciągle czuła na nich metaliczny posmak krwi. - naprawdę, ralph, nic mi nie jest - pokręciła głową, stojąc w jego objęciach i czując się przy tym wyjątkowo bezpiecznie, przez cały wieczór chodziła cała przerażona i zastanawiała się, co ma zrobić i marzyła, żeby wreszcie pójść do łóżka, a tu okazało się, że wystarczyła po prostu jego obecność, by zrobiło jej sie znacznie lepiej. - ale twoje auto, mhm, z nim gorzej.